Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Wstęp

Stary nędzarz zostaje „wystawiony” na licytację. Ten kto przyjmie schorowanego człowieka zdoła na tym zarobić. Zanim to nastąpi czytelnika czeka spektakl pełen brutalności, zakłamania i obłudy - nazywany przez bohaterów „miłosierdziem”. Właściwie wydaje się, że wszyscy tu dobrze się bawią... no może oprócz głównego bohatera, który, jak stwierdza Alina Brodzka przystał na rolę clowna w okrutnym widowisku.

Miłosierdzie gminy - plan wydarzeń


1. Mieszkańcy Hottingen gromadzą się pod gmachem kancelarii. Przedstawienie postaci.
2. Przybycie radcy Storcha.
3. W gmachu kancelarii. Podział mieszkańców na „interesownych” i „ciekawych”.
4. Oczekiwanie na licytację. Przedstawienie sposobu myślenia mieszkańców gminy.
5. Przemówienie radcy Storcha. Fałszywe miłosierdzie.

6. Zasady licytacji. Gmina dopłaca pewna sumę pieniędzy osobie, która zgodzi się przyjąć do swojego gospodarstwa starego lub niedołężnego człowieka.
7. Pierwszy kandydat - Kuntz Wunderli.

8. Prezentacja: Kuntza.
- Kuntz próbuje pokazać się z jak najlepszej strony.
- Mieszkańcy demonstrują swoją odrazę i pogardę wobec starca.
- Kolejne, żenujące pytania mieszkańców: o wiek, stan uzębienie, sprawność rąk i nóg.
- Kuntz próbuje przejść kilka kroków. Chory starzec wystawiony na pośmiewisko.
- Kuntz zauważa swojego syna. Możliwość mieszkania wśród bliskich.

9. Licytacja.
- Pierwsza oferta - 200 franków.
- Fałszywe oskarżenia wysuwane wobec Kuntza.
- Kolejne oferty. Warunek przeżycia zimy w swoim ubraniu.
- Syn Kuntza włącza się do licytacji. Wnuk rozpoznaje dziadka.
- Syn starca zostaje przelicytowany. Odchodzi z gmachu kancelarii.
- Mieszkańcy odkrywają, że rzeczy, które ma na sobie Kuntz nie należą do niego.
- Kpiny zgromadzonych mieszkańców. Ecce homo.
- Na licytację przybywa Probst.
- Probst żąda najniższej dopłaty za przyjęcie Kuntza.
- Kuntz przywiązany do wózka mleczarskiego Probsta obok jego psa. Krańcowe upokorzenie
Wunderlego.

Miłosierdzie gminy - znaczenie tytułu


Tytułowe miłosierdzie gminy w kontekście całego utworu nabiera ironicznego znaczenia. Wielokrotnie pojawia się w ustach mieszkańców. Wdowa Knaus przywołuje boskie miłosierdzie, gdy rozmyśla o pieniądzach, jakie można zarobić na przyjmowaniu starców. Radca w swojej mowie nazywa ustawy wprowadzone w mieście wyrazem chrześcijańskiego miłosierdzia, wzburzony Tödi Mayer, kiedy odkrywa oszustwo podczas licytacji wykrzykuje: –Człowiek ma miłosierdzie (...) bierze sobie za marny grosz taki ciężar na kark, ale chce żeby interes rzetelnie był robiony.

Miłosierdziem mieszkańcy nazywają swoje okrucieństwo, upokarzanie osób starych i schorowanych, handel ludźmi, traktowanymi jak tania siła robocza. Haniebne czyny, ubrane w piękne słowa, mają wydać się mniej odrażające. Działaniami bohaterów kieruje jedynie chęć zysku, choć może niektórzy nadal wmawiają sobie rzekome „miłosierdzie”. Pieniądz stanowi tu wartość nadrzędną. Radca Storch, oburzony zbyt wysoką, jego zdaniem, stawką, jaką miałaby dopłacić gmina, mówi: Miłosierdzie, moi panowie, jest dla niej rzeczą świętą, ale i w miłosierdziu miarę zachować należy. W kontekście bezmyślnej brutalności mieszkańców gminy tytuł zamienia się w szyderstwo.

Obraz poniżenia starego człowieka ukazany w utworze


Licytacja nędzarza stanowi centrum dramatycznych wydarzeń Miłosierdzia gminy.

Gmina Hottingen należy do bogatych szwajcarskich miejscowości. Istotnie obywatele z profesją czują się tu swobodnie. Tylko ci, którzy nie są w stanie sprostać stawianym wymaganiom, okazują się wyłączeni ze strefy dobrobytu. Nie należą do prawdziwego społeczeństwa. Funkcjonują w nim na innych zasadach. Żebracy przeszkadzają „szacownym” mieszkańcom, dlatego gmina wprowadziła zwyczaj przekazywania pewnej sumy na ich utrzymanie gospodarzom, którzy przyjmą ich pod swój dach. Kwota ustalana jest podczas upokarzającej licytacji.

Takim licytowanym kandydatem, wyrzuconym poza nawias społeczeństwa jest Kuntz Wunderli. Mieszkańcom gminy, zebranym w kancelarii, ukazuje się:
(...)naprzód głowa, dygocąca na cienkiej, wychudłej szyi, potem kolana ku przodowi zgięte, potem stopy resztką obuwia ozute, potem ręce zgrabiałe i drżące, które się uszaków drzwi z obu stron chwytają, żeby dopomóc nogom przez próg, a wreszcie. grzbiet w pałąk zgięty.
. Jakie wrażenie wywołuje jego osoba wśród zebranych?
- To kandydat? Na miłosierdzie boskie, cóż to za kandydat? Któż to weźmie do siebie takiego trupa? Co za pomoc z tego komu? Co za wyręka? No, no! Ciekawa rzecz, co też gmina dać myśli za wzięcie tego próchna! A toć to skóra i kości! Nic więcej!
Człowiek jest od początku traktowany jak rzecz, trup, próchno.
Człowiek się jak każda rzecz zużywa, a zużyty cięży
. Kuntz stara się dobrze sprzedać, uśmiecha się, usiłuje wyprostować, pokazać, że „może być jeszcze dobrym narzędziem pracy”. Staje przed swoimi panami upokorzony, wycieńczony, w zbyt dużym ubraniu, nikt nie zwraca uwagi na łzy płynące z oczu starca.

Ale przedstawienie dopiero się rozpoczęło. Kuntz już wie, że jest tylko „przedmiotem na sprzedaż”, że jest przeliczany na pracę, którą jeszcze może wykonać. Rozpoczyna się sprawdzanie kandydata. Obecni mieszkańcy traktują starca jak zwierzę: dopytują się o wiek, sprawdzają uzębienie i sprawność. Schorowane ciało odmawia Kuntzowi posłuszeństwa. Z trudem wykonuje każdy ruch, ręką opada mu za każdym razem jak złamana gałąź, potrafi przejść tylko kilka kroków, trzymając w dłoniach obolałe kolana. Jego niedołęstwo to kolejny powód do śmiechu, kpin i szyderstwa. Wydawałoby się, że trudno o większe upokorzenie. A jednak... Starzec zauważa, że na sali obecny jest, wraz z wnukiem, jego syn. On również będzie brał udział w tej haniebnej licytacji. To wydaje się ponad siły starego ojca:
Nie słyszy śmiechu ludzkiego, nie słyszy nawet głosu pana radcy(...).Widzi tylko syna.(...) i zaczyna drżeć jak na wielkim, wielkim zimnie(...). Nie, nie on nie chce, żeby syn licytował w gminie... On nie chce!


Kuntz jest oceniany jako „marny towar”, jednak nie ma w tym dniu innego kandydata: –Anibym na to chuchro nie spojrzał, gdyby tu był inny- mówi jeden z bohaterów. Jeden z jego kolegów ripostuje: W domu i to się przyda. Teraz mieszkańcy starają się przedstawić Kuntza w jak najgorszym świetle: padają oskarżenia o pijaństwo. Wszystko po to, by wyłudzić jak największą dopłatę z gminy. W pewnym momencie do licytacji włącza się syn - jedyna nikła nadzieja staruszka, na spędzenie ostatnich lat życia wśród bliskich. Jednak młody człowiek zostaje przelicytowany i zostawia ojca, którego teraz może kupić każdy. Mieszkańcy zorientowali się, że Kuntz ma na sobie pożyczone ubranie. Rozkazują mu rozebrać się i staruszek staje w cienkiej, żebraczej koszuli.

Teraz dopiero zebranym ukazuje się cała wyjątkowa nędza zapadłych piersi i wychudzonych żeber kandydata. Wśród wyzwisk rozdrażnionego woźnego stoi przed publicznością zawstydzony, zgnębiony, odarty z uroku. Ciało makabrycznie wyniszczone nędzą i pracą ponad siły budzi w zgromadzonych obrzydzenie i śmiech. Kotlarz Kissling krzyczy: Ecce homo. Zebrani nie wiedzą skąd pochodzi zwrot, ale śmieją się mimo to. To skojarzenie z umęczonym Chrystusem jeszcze głębiej oddaje wielkość doznanego przez Kuntza upokorzenia. Teraz starzec nie ma szans wywrzeć dobrego wrażenia. Jego niedoszły właściciel jest zawiedziony i próbuje wycofać się z licytacji. Stary Wunderli czuje się odrzucony i poniżony.
słucha tego i dusza w nim truchleje. Co to będzie? Co to jeszcze z nim będzie? A może nikt i wziąć nie zechce?
. Został zdegradowany do „niepotrzebnego śmiecia”, ciężaru, który zawadza i którego trudno się pozbyć, jest częścią tej „hołoty”, jak nazywa starców wdowa Knaus. Wtedy na salę wchodzi znany z okrucieństwa wobec starców Probst. Patrzy na Kuntza i ocenia ile może na nim zarobić. Wygrywa licytację.

Stary Kuntz słucha kolejnych uderzeń laski, które przypieczętują licytację, jakby kij przybijający dzieło miłosierdzia gminy w niego miał uderzyć.. Zostaje zaprzęgnięty do mleczarskiego wózka, obok psa Probsta. Zupełnie odarty z człowieczeństwa.

Ironia, kontrast i stopniowanie napięcia w utworze


Tragedia Kuntza nie jest przedstawiona od razu. Autorka zastosowała chwyt stopniowania napięcia i, za pomocą kunsztownej kompozycji, wprowadzała czytelnika w zawiłości akcji. Dla uwypuklenia wszystkich jej niuansów posłużyła się ironią i kontrastem, a z czasem ujawnia się obecność szyderczego narratora.

W ekspozycji odmalowana została atmosfera powszedniego dnia szwajcarskiej mieściny, pełna pogody i spokoju. Jej mieszkańcy, sprawiają wrażenie zadowolonych z siebie i z życia. Czują się swobodnie, są „wśród swoich”. Pogawędki, wymiana uśmiechów, brak zabiegania i stresujących sytuacji Zwyczajna mieścina. Kiedy czytelnik dowiaduje się o zbliżającym zebraniu, w którym nie ma nic uroczystego(...). Zwyczajnie, za interesem., nie przeczuwa nawet zbliżającego się dramatu.

Konopnicka używa chwytu częściowego zaskoczenia - zamiast od razu określić prawdziwy cel zebrania, prezentuje reakcje i myśli uczestniczących w nim osób. Określenia użyte w ich charakterystyce, w kontekście dalszych wydarzeń, nabierają ironicznego znaczenia. Przyjrzyjmy się, w jaki sposób scharakteryzowana została wdowa Knaus. Najpierw wydaje się być kobietą o „miłosiernym sercu”, jednak w kontekście jej dalszych rozmyślań o opłacalności miłosierdzia (Takiego dobrze docisnąć, to i za młodego obstanie od nagłego razu. A i to błogie co tam gmina doda. Nie raz, nie dwa jeszcze taki swego nie przeje, a już go śmierć ciśnie (...) Pan Bóg miłosierny niczyjej krzywdy nie chce! słowa te nabierają szyderczej wymowy. Mistrzostwo w posługiwaniu się ironią i kontrastem widoczne jest również w układzie scen. Z zestawienia przywołanej wcześniej sceny z jednocześnie toczącą się przemową radcy (-Ustawy gminy są ustawami chrześcijańskiego miłosierdzia, są one nie tylko naszą zdobyczą cywilizacyjną, ale naszą chlubą.) wyłania się rzeczywisty cel zebrania: licytacja schorowanego, niedołężnego starca. Dopiero to wydarzenie nadaje prawdziwy sens wypowiedzianym wcześniej słowom - zarówno samego urzędnika, jak też wdowy. W następującym potem fragmencie przed czytelnikiem staje makabryczny obraz nędzarza. Jego wygląd, jak też przeżycia wewnętrzne (strach, upokarzająca konieczność „sprzedania się”, nadzieja na wzbudzenie litości) zestawione są kontrastowo z brutalną, wulgarną reakcją otoczenia oraz trwającą wciąż patetyczną przemową radcy Storcha.

Opis zachowania Kuntza, utrzymany jest w groteskowym, ironicznym stylu. Padają takie określenia, jak: pocieszny chód starca, jego szyja sprawia najzabawniejsze wrażenie, Kuntz uśmiech ma zachęcający, wesoły prawie, które wyraziście kontrastują z opisami jego koszmarnych przeżyć wewnętrznych i stanów psychicznych. Analogiczny chwyt zastosowany jest w dalszych opisach. Farsa odbywa się jednak tylko na zewnątrz, a satyryczne komentarze stają się szydercze i ironiczne - służą uwypukleniu okrucieństwa „miłosiernych mieszkańców”.

Licytacja kilkakrotnie wydaje się być przesądzona, jednak nieoczekiwane zwroty zmieniają bieg akcji i sprawiają, że czytelnik w napięciu oczekuje na finałowe rozwiązanie. Nadzieję wzbudza wystąpienie syna starca, jednak szybko przegrywa i wychodzi z gmachu kancelarii. Następny licytator również wydaje się być bliski zwycięstwa. Jednak oszustwo, dotyczące ubrań Kuntza, przynosi kolejną „zmianę układu sił”. Zapowiedzią finału jest pojawienie się Probsta. Moment wzmożonego napięcia uwydatnia narracja główna. Końcowa scena - Kuntz zaprzęgnięty do wozu mleczarskiego obok psa mleczarza, jaskrawo kontrastuje z ekspozycją utworu - obrazem radcy z jego pięknym seterem.



Mapa serwisu: